Nadrin
Mistrz gry
Dołączył: 17 Kwi 2007
Posty: 99
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z Otchłani
|
Wysłany: Śro 17:03, 18 Kwi 2007 Temat postu: 8. Inkwizycja ]:-> |
|
|
Ponure, szare chmury zasnuły niebo nad Soulyard. Lodowaty wicher hulał po opuszczonych ulicach. Przez szczeliny w zaryglowanych okiennicach co chwilę wyglądały jakieś zdenerwowane oczy. Tylko karczma jak zwykle tętniła życiem, a stali bywalcy nie przejmowali się nadchodzącym zagrożeniem, w spokoju sącząc swoje trunki.
-Ja… ja się boję…- stęknął Lestat.
-Ojj… Przesadzasz.- skwitował go Nadrin.
-Przesadzam! A jak znowu wsadzą mnie do szafy i podpalą?!- jęknął drow.
-Sam wszedłeś do szafy…- zauważył bard.
-No bo okno było zakratowane… A myślałem, że za szafą jest jakiś portal…
-Ech… No ale nie było… nie przejmuj się, nie będzie tak źle.
-Ale to nie ty musiałeś wyjmować drzazgi z….- elf zarumienił się lekko i coś odburknął.
-To może ja z nimi porozmawiam?- podsunęła Luthien.
-Żartujesz?- spytało diabelstwo, wymownie patrząc się na jej skrzydła.
-Fakt… A może Hastur?- zaproponowała Hanna. Wszyscy popatrzyli się na przyjaciela.
-Nie, może jednak nie.
-Dobra… to ja z NIMI pogadam.- oznajmił Nadrin.
-Nad…- zaczęła Luthien.
-Tak?
-Obiecaj mi coś...-bard przytaknął- Nie daj się spalić…- dokończyła. Ten jednak uśmiechnął się jedynie, rozczochrał jej włosy, nie zważając na złowrogą minę, i odszedł…
* * *
Drzwi karczmy otworzyły się zamaszyście. Do środka, wraz z powiewem wiatru, wszedł dobrze zbudowany, łysy mężczyzna. Jego czarne, paciorkowate oczy przeglądały gospodę w poszukiwaniu wolnego stołu. Nowo przybyły rozluźnił nieco swój popielaty habit i podszedł do stolika, przy którym siedziało diabelstwo.
-Witaj szlachetny panie.- zaczął przymilnie bard.
-Witaj dobry czło… elfie…-odparł.
-Kimże waszmość jest, i czegoż szukasz w naszym spokojnym mieście.
-Jestem Armil, brat zakonny zakonu Najświętszych Dzierżycieli Dzierżących W Imię Jasności.- odparł dumnie.
-Ten Jasność to musi być z was dumny- odparł z powagą bard.
-Kpisz ze mnie!- zawył rozwścieczony mnich.
-Ja? Jakże bym śmiał… A wracając do tematu… Czego szukasz panie w tej mieścinie?
-Jak to czego? Tropie wszelkie bluźniercze wynaturzenia, by oczyścić je z grzechu świętym ogniem.
-Aha… Ciekawe zajęcie… Ale długo tu nie zabawisz panie…- stwierdził Nadrin. Przypomniał sobie szybko co się stało z ostatnim inkwizytorem gdy spotkał Hastura. Jeszcze tydzień po tym trzeba było biednemu Hastusiowi ogniwa kolczugi z pomiędzy zębów wyciągać.
-Co?
-Mówię, panie, że długo tu nie zabawisz. Toż to spokojna mieścina. Raz na miesiąc wieśniacy jakiegoś wilkołaka w lesie ubiją. Nawet smoka nie mamy! Ot raz na jakiś czas wywiern przeleci.
-Mimo to muszę tu zostać…Przeprowadzić śledztwo, bardzo szczegółowe.
-Tak… Masz panie kwaterę?- zapytał bard.
-Nie, ale myślę, że to nie stanowi problemu…
-Wiesz panie… Strasznie tu zdzierają z ludzi… Może byś li skorzystał z mej komnaty? Tylko na czas pobytu… Za darmo oczywiście.- zaproponował Nadrin- To mój obowiązek, by wspomóc świętego męża w walce z okropnym plugastwem niszczącym nasz piękny świat.
-Dobrze powiadasz zacny elfie…- zaczął inkwizytor uśmiechając się prominnie- Ale racz mi żec, któraż to komnata jest twą, gdyż straszliwie strudzony drogą jestem i na spoczynek chciałbym się udać…
-Tym korytarzem i czwarte drzwi na lewo.- odpowiedział przymilnie bard. Mnich przytaknął ochoczo, po czym udał się we wskazanym kierunku. Gdy doszedł już do poszukiwanych drzwi, otworzył je i stanął jak wryty wpatrując się w obraz, który ukazał mu się przed oczyma.
-C-co… - stęknął przerażony mnich.
-Spierdalaj buraku!- wybuchnął lewitujący Hastur. W dłoniach trzymał dwa ogromne sztylety, a jego oczy przepełnione były rządzą mordu… i jedzenia…
Post został pochwalony 0 razy
|
|